Wraz z Rajdem Rzeszowskim dobiegła końca asfaltowa część sezonu RSMP.
Był to najdłuższy rajd, w jakim wystartowałem w życiu (176 km). Po zapoznaniu się z trasą wiedziałem, że trudno będzie przewidzieć, które miejsca okażą się niebezpieczne. W większości prowadzi po wąskich drogach, w zakrętach są liczne cięcia, a pagórkowaty charakter powoduje, że rajdówka jest wybijana w powietrze wielokrotnie.
Pierwszy dzień to bardzo wysokie temperatury i długie odcinki. Założyłem, że pierwsza pętla będzie badawcza. Uznałem, że co nieco już wiem o rajdach asfaltowych i pojadę rozsądnie, ale bez dużych strat. Po 4 kilometrach OS1 Blizianka dość niespodziewanie podbiło nas przy około 150 km/h, co mocno ostudziło moją chęć do „naciskania” od startu. Niestety, zamiast zejść tylko trochę z tempa, we wszystkich miejscach znacznie odpuściłem. Strata na mecie około 1 s/km do czołowych zawodników RSMP była dość duża. Kolejny odcinek to legendarna Lubenia, na której również nie mogłem złapać rytmu i wygenerowało to dużą stratę na mecie. Pierwsza pętla trochę mnie postraszyła i pokazała, że Rajd Rzeszowski faktycznie potrafi zaskoczyć, gdy próbujemy jechać szybko.
Druga pętla w piątek była przyzwoita. Przyzwyczaiłem się do upałów i z każdym odcinkiem samopoczucie było coraz lepsze. OS3 Blizianka pojechaliśmy bez fajerwerków, ale w normie, natomiast OS4 Lubenia dał nam powody do zadowolenia – myślę, że był to nasz najlepszy OS podczas całego rajdu.
Wieczorem pojawiliśmy się na odcinku miejskim. Podjeżdżając do startu, widziałem punkt hamowania Nikolaya Gryazina i Kuby Brzezińskiego w jednym z nawrotów – hamowali w tym miejscu, które i ja sobie zaplanowałem. Zobaczyłem, że można jednak zahamować odrobinę później, i faktycznie wykorzystaliśmy to. Pojechaliśmy dobry odcinek, który pozwolił nam wygrać wieczorny OS. To oczywiście radość, choć w moich marzeniach rajdowych chciałbym prezentować podobny poziom jazdy w trudnych warunkach, na prawdziwych oesach.
A propos trudnych warunków…
Drugi dzień Rajdu Rzeszowskiego to najbardziej wymagający dzień w całej mojej rajdowej przygodzie.
Warunki na oesach były zmienne – na OS5 Pstrągowa mieliśmy oberwanie chmury, żeby potem udać się na suchy OS6 Brzeziny i w połowie mokry OS7 Zagorzyce. Jechałem te odcinki po raz pierwszy i mogę jasno powiedzieć, że nie stanąłem na wysokości zadania. Oczywiście warunki były trudne, ale poziom, który zaprezentowałem, był poniżej tego, czego od siebie oczekuję.
Jedynie suchy OS6 pojechaliśmy w normie, natomiast pozostałe odcinki drugiego dnia były dla mnie bardzo ciężkie. Przytłoczyły mnie warunki panujące na trasie. Pomimo że było bardziej sucho w drugich przejazdach, to ilość błota na trasie zabrała mi pewność jazdy. Chcieliśmy pojechać dobry odcinek w drugim przejeździe 26-kilometrowego OS9 Pstrągowa, ale Darek z Łukaszem uciekli nam na nim prawie 1 s/km. Moje sobotnie tempo nie pozwalało więc na walkę o podium. Najrozsądniejszą ze strategii w takim wypadku było dojechanie do mety na 4. miejscu w klasyfikacji generalnej RSMP, co w debiucie też było dobrym wynikiem.
Rajd Rzeszowski okazał się dla mnie trudny, natomiast ukończyliśmy go na mecie, więc wyciągnąłem dużo wniosków. Przede mną jako kierowcą dużo pracy w jeździe na szutrze, w trudnych warunkach i błocie. Myślę, że poprawa tych aspektów jazdy pomoże również na czystym asfalcie. Niezmiennie wierzę, że będzie dobrze, i wiem, że wraz z każdym kolejnym rajdem i doświadczeniem będzie tylko łatwiej!
Prezentowany materiał dotyczy samochodu rajdowego i ma charakter wyłącznie wizerunkowy. Samochód ten nie jest dostępny w sprzedaży na rynku polskim.