Był to o tyle ciekawy start, że mimo krótkiej przygody z motorsportem, ten rajd znam już dość dobrze. Debiutowałem w 2016 roku w rajdach okręgowych i moim pierwszym odcinkiem specjalnym w życiu był OS Mikołów, który w tym roku zainaugurował rywalizację. Oesy w ubiegłym roku były bardzo podobne do tych tegorocznych, co razem dawało mi dużą wiedzę o rajdzie. Dobre samopoczucie na tych trasach w poprzednim sezonie również sugerowało, że to może być dla nas ważny punkt w kalendarium startów. I tak też było.
Udany początek
Przed startem wykonaliśmy nietypowe testy na lotnisku, co zaprocentowało zwycięstwem naszej załogi w obydwu piątkowych odcinkach – Mikołów i Stadion Śląska. Dzięki temu przystąpiliśmy do zasadniczej sobotniej rywalizacji z niewielką przewagą 2,6 sekundy w klasyfikacji generalnej.
Wiedziałem, że na wymagających odcinkach w sobotę może być różnie, dlatego nastawiłem się po prostu na jazdę – taką, żeby nie przesadzać, nie wpadać w ekstratryb rajdowy w poszukiwaniu ostatniej 0,1 sekundy, tylko jechać do mety – oczywiście na tyle szybko, na ile rozsądek i skromne doświadczenie pozwalały. Czułem również, że pierwsza pętla pokaże, jaki mamy potencjał na tym rajdzie.
I tak to się ułożyło, że OS3 Suszec (równy/wyścigowy) dojechaliśmy 0,5 sekundy za Tomkiem i Damianem, czyli bardzo blisko i dobrze. Zdecydowanie bardziej złożony i zmienny OS4 Bzie wygraliśmy o 1,1 sekundy z Tigerami, a znowu na najtrudniejszym dla mnie OS5 Chybie dojechaliśmy 1,1 sekundy za Kubą i Kamilem, co dało nam pozycję liderów. Ostatni w pętli OS6 Suszec to popis wyjątkowej jazdy Tomka i Damiana i nasza przegrana z nimi aż o 4,5 sekundy – w skali całego rajdu i bardzo równej jazdy naszych załóg to naprawdę dużo. Wiedzieliśmy jednak, że mamy możliwość przyspieszenia, i domyślaliśmy się, że Tomek naprawdę mocno trzyma gaz w podłodze na tym odcinku, więc czuliśmy, że walczyć będziemy do samego końca.
Drugą pętlę rozpoczęliśmy od OS7 Bzie, który pojechaliśmy przyzwoicie. Wprowadziłem poprawki, w kilku miejscach się zdekoncentrowałem, jednak udało nam się przejechać ten oes o 0,7 sekundy szybciej niż Tomek i Damian. Przed dwoma ostatnimi odcinkami mieliśmy przewagę 4,4 sekundy.
A potem pech…
Tutaj następuje to, co w rajdach czasami najpiękniejsze, a czasami, tak jak w tym wypadku, nieprawdopodobnie trudne – zmiana sytuacji o 180 stopni.
Po mecie OS7 Bzie okazało się, że niestety mamy mały problem związany ze szpilkami w prawym przednim kole. Część z nich „ucięło”. Pomimo próby naprawy między odcinkami nie byliśmy w stanie wymienić ich sprzętem, który mieliśmy przy sobie w aucie, i postanowiliśmy spróbować ukończyć rajd. W takiej sytuacji ze względów bezpieczeństwa nie mogliśmy pozwolić sobie na jazdę naszym standardowym tempem i ostatnie dwa odcinki pokonaliśmy zdecydowanie wolniej. Staraliśmy się nie przeszkadzać pozostałym załogom w rywalizacji i przepuszczać wszystkich na czas. I tak oto z 1. miejsca na ostatnich dwóch odcinkach straciliśmy niecałe 10 minut.
Patrząc teoretycznie, był to rajd, w którym mogliśmy czuć się najpewniej w całym sezonie. Poprzednie starty nauczyły mnie jednak, że między teorią a praktyką jest spora różnica, dlatego powiem tylko, że nie poddam się do samego końca sezonu. Na wymagający Rajd Rzeszowski oraz na rajdy szutrowe przygotuję się najlepiej, jak potrafię, i będę chciał dojechać do mety, wystrzegając się błędów. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas na prawdziwą PETARDĘ. Trzeba być cierpliwym, co nie jest dla mnie takie łatwe, ale na pewno szlifuje moją postawę jako sportowca.
Prezentowany materiał dotyczy samochodu rajdowego i ma charakter wyłącznie wizerunkowy. Samochód ten nie jest dostępny w sprzedaży na rynku polskim.